Już po raz drugi nasza parafia przeżywała uroczystość odpustową N. M P. Matki Pocieszenia. W tym roku obchody uroczystości odpustowej zbiegły się z pierwszą rocznicą koronacji cudownego obrazu Matki Boskiej Bogoryjskiej, zwanej Matką Pocieszenia. Dokładnie rok temu na bogoryjskim wzgórzu miała miejsce uroczysta koronacja cudownego obrazu Matki Pocieszenia, dokonana przez pasterza diecezji sandomierskiej Biskupa K. Nitkiewicza. Dzięki staraniom obecnego kustosza sanktuarium ks. Andrzeja Wierzbickiego i wielu parafian pragnienia i marzenia naszych ojców zostały tamtego dnia w pełni urzeczywistnione.
Warto dziś, wspominając tamto podniosłe wydarzenie, zastanowić się przez chwilę co pozostało w nas po tym wszystkim? Co przez ten rok w nas samych się zmieniło, co zmieniło się w naszej wspólnocie parafialnej? Czy wydarzenie to zmieniło coś w naszym indywidualnym życiu? Czy może było tylko jeszcze jednym religijnym wydarzeniem w którym braliśmy udział bez głębszego zreflektowania sprawy? Odpowiedzi musi udzielić sobie każdy sam w swoim własnym sercu.
Warto jednak przemyśleć te pytania, choćby po to, aby nasza maryjna pobożność była bardziej świadoma i zreflektowana, aby była bardziej autentyczna, wyzbyta z taniego sentymentalizmu i magicznej postawy jaką nierzadko przyjmujemy wobec osoby Matki Boskiej. Niech poniższe refleksje w jakiś sposób pomogą nam wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, co zostało w nas z ubiegłorocznej koronacji, jakie duchowe owoce udało nam się rozwinąć przez cały ten rok? A może coś zostało zmarnowane, jeśli tak trzeba zastanowić się co i dlaczego tak się stało.
Od początku swojego istnienia nasza Ojczyzna - Polska związana była z kultem Najświętszej Marii Panny. Od Bałtyku aż po Tatry, jak Polska długa i szeroka rozsiane są miejsca poświęcone szczególnej czci i kultowi Matki Boskiej. Tymi miejscami są przede wszystkim sanktuaria maryjne, kościoły, przydrożne kapliczki a także domy rodzinne, w których z pokolenia na pokolenie przekazywana była żywa wiara i kult maryjny. Kult i pobożność maryjna stanowią poniekąd konstytutywny element naszej tożsamości narodowej. Nie można, jak powiadają to niektórzy, zrozumieć Polaków i polskości bez odniesienia do maryjnego kultu. Maryja jest także nieustannie obecna w różnych wydarzeniach, które miały miejsce w dziejach naszego narodu. Wiele razy, jak powiadają znów niektórzy, w historii okazywała Ona swoją pomoc i wstawiennictwo naszej ojczyźnie. Ze śpiewem maryjnych pieśni na ustach Polacy odnosili największe w dziejach Europy zwycięstwa. Maryja obecna była z nami w chwilach radosnych, jak i tych trudnych, bolesnych, kiedy przychodziło nam zmagać się z przeciwnościami zewnętrznymi i wewnętrznymi.
Trzeba stale pamiętać o roli jaką Maryja odgrywa w Kościele i w życiu każdego poszczególnego chrześcijanina. Błogosławiony Papież Jan Paweł II, wielki czciciel Maryi przypomina o tym w swojej pierwszej encyklice o Matce Boskiej Redemptoris Mater. Zwracając uwagę na jej rolę w historii zbawienia i dziejach Kościoła, pisał: ?Dla ówczesnego Kościoła i dla Kościoła wszystkich czasów Maryja była i pozostanie nade wszystko Tą ?błogosławioną, która uwierzyła?: uwierzyła pierwsza. Od chwili zwiastowania i poczęcia, od chwili narodzenia w stajni betlejemskiej szła krok w krok za Jezusem w swojej macierzyńskiej pielgrzymce wiary? (Remptoris Mater nr 26). U początku narodzin Kościoła, początku ?nowego Izraela?, Maryja jest obecna jako wyjątkowy świadek tajemnicy paschalnej Jezusa Chrystusa. Dlatego należy ona w sposób nierozdzielny do tajemnicy Boga stającego się człowiekiem. Można powiedzieć należy do tajemnicy Wcielenia. U podwalin Kościoła i ludzkości znajduje się zatem Ta, która jako pierwsza uwierzyła, której życie było bezgranicznym oddaniem Bogu i całkowitym zawierzeniem jego słowu. Obecność Maryi, jak podkreśla w swojej encyklice Jan Paweł II ?znajduje zarówno w naszych czasach, jak w całych dziejach Kościoła wielorakie środki wyrazu. Posiada ona też wieloraki zasięg działania: poprzez osobistą wiarę i pobożność wiernych, poprzez tradycję rodzin chrześcijańskich, czyli ?kościołów domowych?, wspólnot parafialnych czy misyjnych, instytutów zakonnych, diecezji, poprzez przyciągającą i promieniującą moc wielkich sanktuariów, w których nie tylko jednostki czy środowiska miejscowe, ale niekiedy całe narody i kontynenty szukają spotkania z Matką Pana, z Tą, która jest błogosławiona , ponieważ uwierzyła, jest pierwszą wśród wierzących ? i dlatego stała się Matką Emmanuela? (Redemptoris Mater, nr 28)
Taka jest bowiem wymowa tysięcy maryjnych świątyń, które na przestrzeni wieków wierni wznosił na chwałę boskiego majestatu i jego Matki. To właśnie z żyznego podłoża wiary wyrastały najpiękniejsze świątynie maryjne świata w Rzymie, Gwadelupie, Lourdes, Fatimie, czy wreszcie u nas na Jasnej Górze, duchowej stolicy narodu i w wielu innych miejscach Polski. Można zatem mówić o swoistego rodzaju geografii maryjnej pobożności na całym świecie. Geografia ta obejmuje swoim zasięgiem wszystkie miejsca szczególnego pielgrzymowania Ludu Bożego pragnącego spotkać się z Matką Syna Bożego, z ?Tą, która pierwsza uwierzyła?, aby w zasięgu matczynej miłości i obecności znaleźć umocnienie dla swojej wiary i ukojenie dla swojego serca.
W tę polską geografię maryjną wpisuje się także ustanowione w marcu 2009 roku Sanktuarium w parafii Bogoria, któremu patronuje w cudownym wizerunku Matka Boska zwana od wieków przez tamtejszy lud Matką Boską Pocieszenia. Sanktuarium Matki Boskiej Bogoryjskiej jest miejscem, gdzie wierni w szczególny sposób czczą obecność Matki Syna Bożego.
29 sierpnia 2010 roku staraniem tamtejszych duszpasterzy i parafian miał miejsce liturgiczny obrzęd koronacji cudownego wizerunku Matki Boskiej Pocieszenia, Pani Bogoryjskiej. Przypomnijmy krótko teologiczne znaczenie tego czym jest koronacja. Koronacja związana jest z nadaniem godności królewskiej. W pierwotnym znaczeniu, jak podkreśla się w teologii dogmatycznej, godność królewska przysługuje Jezusowi Chrystusowi, Synowi Bożemu. W znaczeniu doczesnym Jezus Chrystus nigdy nie przyjął jednak na głowę żadnej korony. Nie wpisywał on zresztą w obraz mesjasza lansowany przez żydowski mesjanizm tamtych czasów. Podczas rozmowy z namiestnikiem rzymskim Poncjuszem Piłatem, stanowczo powiedział, że królestwo Jego nie jest z tego świata, chociaż istnieje na tym świecie (por. J 18, 33-37). Z Królestwem Jezusa Chrystusa istotowo związane jest królowanie Jego Matki, Maryi. Sam Jezus Chrystus w dzień swojej śmierci na Krzyżu ustanawia Ją Matką i Królową Kościoła oraz Matką wszechżyjących. Koronując liturgicznym aktem obrazy (wizerunki) lub rzeźby Najświętszej Marii Panny Koranami, naprzód wkładamy koronę na głowę Jezusa Chrystusa, a potem dopiero na głowę Jego Matki, Maryi. Gest nałożenia koron jest podkreśleniem istotowego uczestnictwa Maryi w królewskiej godności Jej Syna Jezusa Chrystusa. Królowanie Maryi, któremu nadajemy symboliczny wyraz wkładając aktem koronę na Jej skronie, ma swój prapoczątek w istotowo - metafizycznym zjednoczeniu Maryi najpierw ze zwiastowaniem, narodzeniem, następnie z cierpieniem, śmiercią i zmartwychwstaniem, wniebowstąpieniem Jezusa Chrystusa. Choć królowanie Maryj nie jest z tego świata, to jednak zakorzeniło się w tym świecie dzięki żywej i ustawicznej wierze oraz pobożności ludu, który sam obrał sobie Ją przed wiekami Maryję za swoją Panią i Królową. Szczególnie naród Polski oddaje część Maryi jako królowej i orędowniczce. To realne, nie zaś tylko symboliczne królowanie Maryi, trwa w różnych miejscach na Polskiej ziemi i łączy się z kultem miejsc, wizerunków i rzeźb. Wszyscy doświadczamy macierzyńskiego królowania Maryi, które przybliża nam królestwo jej umiłowanego Syna. Jeśli w jakimś miejscu królowanie Matki Najświętszej nabierze poprzez wiarę i przekazywaną tradycję pokoleń szczególnej dojrzałości i pełni duchowej, wtedy wyraża się ono w kanonicznym pragnieniu potwierdzenia tegoż królowania przez liturgiczny (symboliczny) gest nałożenia koron. Kościół Katolicki po stwierdzeniu obiektywnej słuszności tegoż pragnienia dokonuje aktu liturgicznej koronacji cudownego wizerunku czy rzeźby Maryi.
Koronacja jednak to nie tylko aspekt zewnętrzny, wyrażający się w liturgicznym akcie uroczystego nałożenia koron na skronie Maryi i jej Syna. Koronacja ma także swój aspekt wewnętrzny i duchowy. I ten wydaje się być priorytetowy. Koronacja musi dokonać się nie tylko zewnętrznie ale przede wszystkim w sercu (we wnętrzu) każdego człowieka. Błogosławiony Papież Jan Paweł II wielokrotnie mówił ?nie lękajmy się? zaprosić Jezusa do swojego życia, nie lękajmy się uczynić go Panem, Królem i przewodnikiem naszego życia. Te słowa można odnieść także do sensu koronacji. Nie lękajmy się uznać Maryję za naszą Panią i Królową. W tym uznaniu spełniamy bowiem testament samego Jezusa Chrystusa, który umierając na Drzewie Krzyża powierzył nam Maryję jako naszą Matkę i Królowa. Dlatego zewnętrznemu aktowi liturgicznej koronacji powinien towarzyszyć w sercu każdego z nas indywidualny akt ukoronowania Maryi na Królową i Panią naszego własnego życia. Kto nie uczynił tego przed rokiem, ten dziś jeszcze ma ku temu okazję. Duchowa koronacja musi dokonać się w sercu każdego człowieka ma mocy jego własnego indywidualnego wyboru. Wybór Maryi na królową nie może opierać się tylko na tradycji i wierze naszych przodków. Nie ten jest dzieckiem Maryi, który woła za nią Matko, Matko? lecz ten, który tak jak Ona powtarza swoje własne fiat, niech mi się stanie według Twego słowa?
Nie odrzucając fundamentów wiary i pobożności odziedziczonych po naszych ojcach i praojcach, ale z daleka od wszelkich postaw fundamentalistycznych, każdy z nas powinien dziś, wspominając tamte wydarzenia, dobrowolnie oddać się niepokalanemu sercu Królowej i Pani, uznać jej zwierzchność i panowanie w swoim własnym życiu. Nikt za nikogo nie może tego jednak uczynić. Każdy sam musi dokonać indywidualnego aktu koronacji Maryi w swoim sercu na Królową i Panią swojego życia.
Każdy człowiek jest ?sanktuarium w którym obecny jest Duch Święty?. I to właśnie w tym swoim ?wewnętrznym sanktuarium? powinien przyjąć Maryję wraz Królestwem jej Jedynego Syna, Jezusa Chrystusa. Powinien nałożyć niejako od wewnątrz ?rękoma własnego serca? na jej skronie korony z wypisanym ? wewnętrzną mową serca? wypowiedziane w ciszy i pokorze Totus Tuus. Tylko wtedy nasze życie nabierze głębszego wymiaru i odsłoni przed nami być może, nieznany jeszcze głębszy horyzont sensu. Trzeba jednak przypomnieć tym wszystkim, którzy jeszcze lękają się uznania Maryi za swoją Królową z obawy przed zniewoleniem.
Królestwo Maryi i jej Syna nikogo nie zniewala. Wręcz przeciwnie, wyzwala, oferując ostateczną prawdę o przeznaczeniu człowieka. Niech zatem Ci którzy mają wątpliwości wypłyną na głębie ?wód maryjnych?! Wszak tylko prawda wyzwala i tylko w prawdzie i poprzez prawdę, którą oferuje nam Maryja - Królowa możemy być woli, wolnością dzieci Bożych umocnionych przez Dary Ducha Świętego. Chciałbym tu podkreślić właśnie ów aspekt wolności. Koronacja Maryi na Królową i Panią naszego życia musi dokonać się w wolności a nie przymusie. Do wiary nie można nikogo przymusić. Wiary nie można nikomu nakazać czy narzuć. Nie można nikomu powiedzieć, masz wierzyć! Do wiary każdy indywidualnie musi dojść sam. Każdy sam indywidualnie w swojej wolności musi rozstrzygnąć, czy pragnie tego aby rozwijać w sobie duchowe królestwo Matki Syna Bożego, czy też chce tego Maryja nikogo siłą nie przymusza do uznania jej za Królową. Nie jest autorytarną władczynią zmuszającą ludzkie serce do bezwzględnego posłuszeństwa, lecz pokorną Panią wyzwalającą podwoje naszej wolności do pełniejszego życia. W Sanktuarium bogoryjskim wierni czczą Maryję, jako Matkę pocieszenia. Pociecha jest potrzeba każdemu człowiekowi, szczególnie dziś kiedy współczesny świat niesie tyle zagrożeń i kataklizmów niszczących w wielu wymiarach ludzką egzystencję. Jaki rodzaj pocieszenia daje człowiekowi Maryja? Jest to z pewnością inny rodzaj pocieszenia, niż ten, który możemy otrzymać od drugiego człowieka.
Pocieszenie Maryjne nie ogranicza się do powierzchownych gestów i mało znaczących słów. Tak pocieszają się miedzy sobą ludzie. Pocieszają innych tylko po to, aby uspokoić sumienie, uleczyć kompleksy, pokazać się w lepszym świetle, jako istoty zdolne do społecznego altruizmu. Rzadko kiedy stać człowieka na autentyczne pocieszenie, które byłoby uwolnione od egoistycznych tendencji. Pocieszenie, jakie daje Matka Boska jest zgoła odmienne z którym możemy spotkać się w świecie ludzi. Jest to pocieszenie oparte przede wszystkim na zaufaniu. Maryja jest taką osobą, której człowiek może w pełni zaufać. To zaufanie polega na zawierzeniu przez jej pośrednictwo, naszego własnego indywidualnego życia Dobremu Bogu. Maryja nie pociesza nas pustymi słowami. Nie poklepuje nas po ramieniu i nie wypowiada słów bez pokrycia. Prawdomówność Maryi ma swoje głębsze fundamenty w prawdomówności samego Boga. Ona pociesza nas przykładem swojego życia uświęconego łaską i byciem w komunii z Bogiem. A nic tak, jak świadectwo nie jest w stanie pocieszyć człowieka, wyrwać go z marazmu ducha, cienia grzechu i beznadziei wobec doświadczenia przeszłości. Świadectwo Maryi wyrasta istotowo z całego jej życia polegającego na całkowitym wypełnianiu woli Boga, wyrażającym się w fiat. Matka Najświętsza jest wzorem tego, jak w życiu może być wypełniona wola Boga od przysłowiowego A do Z. Maryja mało mówi, ona raczej słucha, rozważa w swoim sercu słowo pańskie i świadczy całą sobą o swoim przywiązaniu do Wcielonego Logosu. Jej świadectwo wyrasta z bycia w nieustannej komunii i jedności z Bogiem. Ona będą pełna łaski, mocy i miłości przyjmuje na sobie trudny dar bycia Matką odkupiciela rodzaju ludzkiego. Dlatego całe życie Matki Boskiej jest świadectwem wierności Bogu. Posłuszeństwem wobec jego woli. Dlatego jest ona współodkupicielką rodzaju ludzkiego. Poprzez uczestnictwa w boskim logosie jest ona Matką wszystkich żyjących, nowa Ewą, która depcze głowę wężowi, będącemu uosobieniem wszelkiego zła i zgorszenia. On jako pierwsza była wierną ?słuchaczką słowa?, na jej wzór jak powiada K. Rahner, jeden z filarów współczesnej teologii, winniśmy być ?słuchaczami słowa?, wydarzającego się w historii nie tylko narodu wybranego, ale w historii każdego indywidualnego człowieka.
Pocieszenie, jakie Maryja, daje człowiekowi, wyraża się w zaleceniu naśladowania jej życia. A to znaczy, że każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na podstawowe pytanie; czy nasze (moje) życie jest podobne do jej świętego życia? Pocieszenie jakie daje nam Maryja jest bardzo wymagające. Zmusza człowieka do rewizji życia, czasem do rewizji radykalnej. Musimy pamiętać, że jest ona wymagającym wzorem danym człowiekowi przez samego Boga do naśladowania. Bóg ustanowił Maryję dla rodzaju ludzkiego jako realny wzór, jako paradygmatyczny przykład całkowitego oddana i posłuszeństwa Bogu, nie wbrew woli ale właśnie z wolności, sprawom ostatecznym. Tylko naśladując Maryję człowiek może uzyskać autentyczne pocieszenie dla swojego ducha. Ona jako pierwsza była najwierniejszym uczniem swojego Syna, Jezusa Chrystusa. W jej życiu słowa Boga zostały wypełnione w całości. W Cezarei, jak przytacza ewangelista, Jezus pytał swoich apostołów ?za kogo ludzie uważają syna człowieczego?. Wówczas Piotr odpowiedział ?Ty jesteś Mesjasz syn Boga Żywego?. Dziś to samo pytanie możemy postawić wobec Maryi, za kogo ją uważamy, kim jest ona w naszym życiu, jaką rolę ona w nim odgrywa? Jaka tu nasuwa się odpowiedź? Pytanie to bowiem dotyczy naszej tożsamości maryjnej pobożności. Stawia nas niejako pod ścianą i zmuszą do udzielenia odpowiedzi. Starajmy odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jest dla nas Matka Pocieszenia. Czy jest ona faktycznie wzorem, który pragnę naśladować, czy może tylko kimś do kogo uciekam się tylko wtedy kiedy jest mi źle i ciężko, czy może jest tylko czarodziejką, którą zasypuję stertą życzeń do spełnienia, a może jest dla mnie nikim, i nie ogrywa żadnej roli w moim życiu, może tylko budzi niepotrzebne wyrzuty sumienia, pokazujące, że w moim życiu jest coś nie tak?
Postawmy pytanie: Kim dla nas jest Maryja? Czy jest naszą Matką, czy tylko Pocieszycielką? Jeden ze współczesnych filozofów, słusznie w moim przekonaniu powiedział, że dziś ludzie bardziej wolę iść do Maryi jako do pocieszycielki a nie jako do Matki. Matka jest bowiem wymagająca a współczesny człowiek nie lubi jak się od niego czegoś wymaga, za to stale poszukuje darmowego i szybkiego pocieszenia. Coraz bardziej szukamy w Maryi pocieszycielki, szczególnie kiedy jest nam źle i gniecie nas życie a coraz mniej postrzegamy ją jako Matkę, która nas kocha ale i wymaga, którą powinniśmy naśladować jako wzór doskonały podprowadzający nas do Boga. Ten niebezpieczny rozdział na Matkę i Pocieszycielkę a tym samym dualistyczny obraz Matki Boskiej, jest poważnym zagrożeniem dla tożsamości i integralności maryjnej pobożności. Warto zatem zastanowić się jakie to dobra duchowe i cnoty moralne rozwinęły się w nas samych, jako dziedzictwo koronacji? Warto zastanowić się co z tego wielkiego duchowego bogactwa, które oferuje nam Maryja Matka Pocieszenia zostało przez nas rozwinięte a co zostało może zmarnotrawione przez nas egoizm, pychę przez kryjący się na dnie naszego serca faryzeizm. Na ile po roku od tej wielkiej uroczystości staliśmy się lepsi. Na ile bardziej wrażliwi na dobro, na ile silniejsi w walce ze złem. Na ile potrafimy bardziej przezwyciężać swój egoizm i dostrzegać innych ludzi, zwłaszcza tych cierpiących i potrzebujących naszej pomocy, w końcu przecież naszych braci i siostry w Chrystusie. Jeśli nadal nie potrafimy tego wszystkiego, znakiem tego, duchowe dziedzictwo Maryi nie zapuściło w nas korzeni.Jeśli chcemy być dziećmi Maryi jak czasem się określamy, musimy wyzbyć się swojego egoizmu i iść za przykładem jej życia, które jest życiem pełnym oddania i poświęcenia drugiemu człowiekowi. Być dzieckiem Maryi to przede wszystkim realizować w życiu indywidualnym i społecznym przykazanie miłości Boga i drugiego człowieka, szczególnie tego najbardziej potrzebującego, cierpiącego, odrzuconego przez innych ludzi, lub przez całe systemy społeczne. Ucznia Maryi nie poznaje się po deklaracjach ale przede wszystkim po czynach, czyli po twórczych owocach. Tylko poprzez praktykę weryfikuje się to czy jesteśmy autentycznymi naśladowcami Maryi, czy tylko za takich się podszywamy od oka ludzkiego. Tylko poprzez miłość do drugiego człowieka możemy przyczynić się do autentycznego urzeczywistnienia już to na ziemi królestwa Jezusa Chrystusa, które jest przecież oparte tylko na miłości. Bo tylko miłość może wybawić nas z egoizmu, otworzyć nam oczy na rzeczywistość przekraczającą to co bezpośrednio widzimy i dotykamy w zasięgu naszych rąk.
Żyjmy zatem tak aby kiedyś, kiedy przekroczy już bramę śmierci mogli spotkać Tę, która jako Matka pełni miłości i miłosierdzia okaże nam Jezusa Chrystusa błogosławiony owoc jej życia.