Czytelnia

CO TO JEST WIARA?

P.D.

 

W Kościele przeżywamy rok wiary.

To czas w którym ludzie wierzący mają zastanowić się nad tym, czym jest ich wiara oraz jaka jest jej jakość. W sposób szczególny wezwanie to skierowane jest do każdego człowieka z osobna, każdy bowiem sam ma obowiązek zastanowić, czym jest jego własna wiara, a nie wiara sąsiada, jak to nierzadko ma miejsce. Gdyby ludzie mniej interesowali się wiarą sąsiadów i gdyby czas na zastanawianie się nad innymi, przeznaczyli na zastanawianie się nad sobą, może jakość ich wiary wyglądałby inaczej.

 

Trzeba dziś odpowiedzieć sobie na pytanie, jaka jest jakość mojej wiary, co jest przedmiotem mojej wiary, czy moja wiara nadal się rozwija i pogłębia, czy też pozostała gdzieś na poziomie dziecinno ? magicznych wyobrażeń. Czy wierzę w Boga, czy też jak mawiał Max Scheler w bożków, których podsuwa mi świat współczesny. To wezwanie jest trudnym zadaniem. Wymaga myślenia, a wiadomo, że ludzie, jak powiada jeden z czołowych współczesnych myślicieli, nie lubią myśleć, zastanawianie się nad ważnymi kwestiami wielu sprawia ból i cierpienie, niczym jakaś dolegliwość fizjologiczna. Ludzie nie lubią myśleć, zdają się w wielu sprawach na innych, co ma często negatywne konsekwencje, zwłaszcza jeśli chodzi o doniosłe kwestie egzystencjalne. Te tendencje wspierane są przez dwa kulturowe zabobony, jak mawiał J. M. Bocheński. Pierwszy wmawia ludziom, że wiara to sprawa całkowicie prywatna, zatem nie powinno się o niej rozmawiać w gronie innych osób. To w co wierzę to tylko moja sprawa, innym nic do tego! Drugi zabobon, który coraz mocniej utrwalany jest we współczesnej mentalności kulturowej, to przekonanie, że wiara ma charakter irracjonalny, że nie ma nic wspólnego z rozumem. Wiara to sprawa emocji, sentymentu, porywu serca. Wiara chciałoby się powiedzieć, parafrazując słowa B. Pascala, ma swoje własne racje, których rozum nie zna i nigdy nie pozna. To sprawia, że ludzie przestają się interesować wiarą jako czymś racjonalnym, co jest niesprzeczne z ludzkim rozumem. Koncepcje te bardzo mocno zakorzeniły się w potocznym myśleniu religijnym i sprawiają, że ludzie nie widzą potrzeby intelektualnej refleksji nad wiarą. A jak można dokonać pomnożenia wiary jeśli rezygnuje się z rozumu?  Aby na poważnie podejść do kwestii wiary, trzeba uświadomić sobie kilka rzeczy:   

 

1. Bóg mógłby sprawić aby wiary nie było. Dlaczego jednak jest? Przecież mógł się objawić dla umysłu ludzkiego w taki sposób aby cała jego Boska istota stała się dla nas w jednym momencie czymś jasnym i wyraźnym. Wtedy zniknąłby problem wiary a jej miejsce zajęłaby wiedza o Bogu, którą posiadałby każdy człowiek. Bóg objawił się w dwuznaczności świata, pokazał nam siebie w sposób najbardziej doskonały ze wszystkich możliwych, czyli przez Wcielenie, co jednak nie było odsłonięciem absolutnej istoty Boga. Bóg objawił się w tym świecie, i poprzez dwuznaczności tego świata stale pokazuje nam swoją obecność.

 

2. Wiara jest w pierwszej kolejności odpowiedzią człowieka na Boże Objawienie, czy dokładniej rzecz biorąc, odpowiedzią na Słowo Boga skierowane do człowieka w określonym miejscu i czasie. Jest to odpowiedź wypływająca z wolności człowieka. Bóg nie chce wyznawców, którzy byliby ślepymi niewolnikami. Bóg stawia tylko na ludzi wolnych. Akceptacja Boga w akcie wiary dokonuje się w sposób wolny. Dlatego do wiary nie można nikogo siłą zmusić, wiary nikomu nie można nakazać. Nie można nikomu powiedzieć ?masz wierzyć? i tyle. Wiara nie wyklucza racji, ale wyklucza wszelki nakaz. Konieczność i przymus znosi wolny i odpowiedzialny akt wiary. Tam gdzie ktoś mówi, że wierzy tylko dlatego bo inni wierzą, czy też, że ktoś mu nakazał, tam nie ma wiary. Każdy bowiem sam na własne oczy musi dojrzeć, że wiara jest czymś ważnym, że warto jest wierzyć i zaufać Osobie, która jest towarzyszem człowieka na dobre i na złe. Tylko poprzez autentyczny akt woli możemy powiedzieć Bogu ? TAK- i tylko poprzez równie autentyczny akt woli możemy powiedzieć Bogu ? NIE.

 

3. Wiara jako odpowiedź jest odpowiedzią całościową na Słowo Boga. Chodzi o odpowiedź całego człowieka, a nie jakiejś wybranej części jego egzystencji. Kiedy mówią ? Ja wierzę?, to chodzi tu o to, że w stwierdzeniu tym wydobywam całego siebie. Wiara jako odpowiedź związana jest ze   świadectwem. Kto wierzy ten świadczy. Kto wierzy ten żyje wedle wiary świadcząc wobec samego siebie i innych. Nie może być tak, że wierzę a czynię inaczej. Wiara ma znaleźć przełożenie na życie. Wiara, która pozostaje tylko na poziomie deklaracji nie jest autentyczną wiarą.

 

4. Wiara nie jest logiczną konsekwencją dowodu. Logika wiary i logika dowodu się nie pokrywają. Dowód dedukcyjny nie przymnoży nam wiary. Można skonstruować logicznie poprawny dowód na istnienie Boga, ale nie zapewni on, że wiara pojawi się jak z automatu. Wiara nie równa się racjonalna asercją sądu ?Bóg istnieje?. Można dowieść istnienia Boga wcale w niego nie wierząc. Nie istnieje algorytm wiary, który gwarantowałby nam, że po dokonaniu określonej ilości racjonalnych kroków akt wiary się pojawi. Wydaje się, że aby czegoś dowieść trzeba już w to coś wierzyć. Najpierw musimy uwierzyć jeszcze w sam dowód i metodę dowodzenia. Zatem, najpierw trzeba uwierzyć w Boga a dopiero potem można podejmować różnego typu próby racjonalnego wsparcia wiary. Wydaje się, że wiara jest bardziej podstawowa niż rozum. Przecież w rozum też trzeba uwierzyć!  Dobrze wiedzą o tym wielcy naukowy i odkrywcy. 

 

5. Wiara jest czymś dynamicznym, a nie statycznym. Rozwija się w czasie ludzkiego życia, dlatego nigdy nie możemy powiedzieć, że już dysponujemy, czy żyjemy pełnią wiary. W tej kondycji pełnia wiary nie jest możliwa do uzyskania. W każdym etapie życia wiara przejawia się inaczej.  Ma charakter dialogiczny, rozgrywa się zawsze między jakimś ludzkim Ty a TY Boskim, TY Absolutnym.

 

6. Wiara wymaga szerszego spojrzenia na rzeczywistość. Uznania, że poza sferą faktów empirycznych (naturalnych) istnieje inna rzeczywistość, której nie można zobaczyć zmysłami i zbadać za pomocą eksperymentu. Wiara wymaga przyjęcia nowej ontologii, czyli koncepcji świata, gdzie obok bytów naturalnych, mogą egzystować także byty nadnaturalne, jak Bóg czy aniołowie. Wiara domaga się otwartego rozumu!

 

7. Wiara jest czymś z natury racjonalnym i nie wyklucza się z ludzkim rozumem. Tylko przy wąsko pojmowanej koncepcji rozumu (scjentyzm) wiara może stanowić dla niego jakieś zagrożenie, czy być z nim sprzeczna.

 

8. Wiara skorelowania jest z wątpieniem. Kto wierzy ten i wątpi. Wiara jest drogą, poszukiwaniem. Wiara wyżywa się w notorycznym zapytywaniu i kwestowaniu. Wiara nie jest zbiorem pewników i niepodważalnych oczywistości. Jest nieustannym poszukiwaniem w którym człowiek zdąża do odkrycia prawdy. Wiara która nigdy nie przeszła przez krzyżowy ogień wątpienia, nie jest wiarą autentyczną i otwartą. Kryzysy wiary mają swoją wartość pozytywną o ile prowadzą do pogłębienia wiary i jej umocnienia. Nie należy zatem obawiać się pytań i wątpliwości. Wiara która nie pyta o racje, staje się ślepa, a jak powiedział satyryk ?ślepej wierze źle z oczu patrzy?.

 

9. Wiara jest postawą (cnotą), która zakorzenia się w całej dynamice intelektualno ? emocjonalnej człowieka. Nie jest zatem ani domeną rozumu, jaka chcą tego intelektualistyczne koncepcje wiary, ani też sferą tylko emocji, jak proponują sentymentalistyczne koncepcje wiary.

 

10. Wiara wiąże się także z cnotą pokory. Chodzi o świadomość, że wiara to obszar tajemnicy a nie problemu, który można rozwiązać za pomocą skończonej ilości metodycznie przeprowadzonych kroków badawczych. Jeśli wiara jest tajemnicą, właściwą postawą człowieka jest otwarcie i zaangażowanie. Chodzi o zaangażowanie pełne, całym sobą, wszystkim czym jestem i co posiadam.               

 

11. Wiara zakłada uprzednie otwarcie (nastrojenie) człowieka (podmiotu) na Słowo Boże. Domaga się oczyszczenia intelektualnego i moralnego. Człowiek, który przyjmuje postawę zamknięcia lub jest wewnętrznie nieuporządkowany, nie jest gotowy na przyjęcie wiary jako niezasłużonej łaski.

 

12. Choć wiara ma na wskroś charakter indywidualistyczny, każdy człowiek przeżywa swoją wiarę sam ze sobą, można powiedzieć, w swoim wewnętrznym sanktuarium, to oprócz tego, wiara ma także charakter wspólnotowy. Wydarza się zawsze w określonej przestrzeni religijnej uwarunkowanej tradycją i nauczaniem instytucjonalnym Kościoła. Wspólnota wpływa na intensywność i jakość przeżywania wiary, natomiast tradycja dostarcza pojęciowych narzędzi służących do interpretacji (konceptualizacji) doświadczenia wiary.

 

13. Na skutek zepchnięcia wiary do sfery życia prywatnego, wielu ludzi, zwłaszcza młodych, twierdzi, że nie potrzebują do tego aby wierzyć, tradycji i przewodnictwa Kościoła, który jest pojmowany jako droga wiary. Młodzi ludzie, nierzadko pod wpływem różnych egzystencjalnych doświadczeniach, widzą sprzeczność między zinstytucjonalizowanymi formami tradycji a żywym i indywidualnym doświadczeniem wiary i jego dynamiką. Twierdzi się, że wspólnota, która dziś niewątpliwie przeżywa swój kryzys, nie przyczynia się do wzrostu wiary i jej umocnienia, ale wręcz przeciwnie jest przyczyną szeregu patologicznych deformacji wiary. Ludzie młodzi, głoszą, że wierzyć przecież można poza wspólnotą religijną, poza skostniałymi formami tradycji, które ?zabijają? ducha wiary. Ta walka a tradycją jest konsekwencją oświeceniowego racjonalizmu, który w różnych formach obecny jest w nauce i szeroko rozumianym dyskursie społecznym. Silne oddziałuje na ludzi młodych, którzy, jak wnoszę z obserwacji, więcej wartości zaczynają dostrzegać w protestantyzmie, niż w chrześcijaństwie, właśnie ze względu nas protestancki stosunek do tradycji i instytucji Kościoła jako wykładnika i przewodnika po krętych ścieżkach tradycji. 

 

14. Na to można odpowiedzieć, że krytyka tradycji i przywoływanie racjonalistycznych haseł oświeceniowych jest zabobonem z którego nie wyleczyła się większość współczesnych intelektualistów. Młodzi ludzie lubią bezkrytycznie powielać poglądy swoich mistrzów. Taki już urok stale przedłużającej się młodości w ?używaniu rozumu?.  Wprawdzie dziś dużo mówi się o wierności tradycji, zachęca się do kultywowania tradycji przodków, czy czegoś w tym stylu. Media też mówią na różne sposoby o tradycji, przeważnie bałamutnie i bardzo selektywnie. Zresztą chcąc dotrzeć do wybrednego kanapowego czytelnika muszą stale selekcjonować. Z tradycji religijnej, wybiera się i przedstawia współczesnemu człowiekowi to co ciekawe, co lekkie, mało zobowiązujące, co przypomina świecidełka którymi można się na chwilę zachwycić. Mam wrażenie, nie wiem czy zasadne, jak to zresztą z wrażeniami bywa, że wielkie kwestie w tradycji, gdzieś w przekazach medialnych uciekają albo, jak mówiłem, są bałamutnie przedstawiane, tak że nie bardzo wiadomo o co chodzi poza tym, że ma się wszystkim podobać. Dzieli się tradycję religijną na jej skostniałe i żywe formy zapominając o tym przecież, że tradycja jest zbiorem obyczajów, zwyczajów, które w jej obrębie mogą być martwe lub żywe. I tylko one! Tradycja religijna chrześcijaństwa jako całość jest zawsze żywa. Życie tradycji daje nie sam przekaz, ileż to było tradycji, które były przekazywane a dziś nie ma już po nich śladu, chyba, że w muzeum. Tradycja jest żywa, przenika ją nieustanna obecność Boga, który poprzez dzieje trwa niezmiennie w tej tradycji i mocą Ducha Świętego ożywia ją za każdym razem kiedy z głębi serca wypowiadamy słowa ?Ja wierzę?. Tradycja religijna, jako żywa tradycja jest partnerem naszego dialogu w wierze. Z doświadczenia wiemy, że z martwym nie można dialogować. Gdyby tradycja była faktycznie martwa, jak chcą tego niektórzy, miliony osób na poważnie traktujących swoją wiarę trzeba by zaliczyć do przeżywających ciężkie zaburzenia psychiczne. A jak wiemy jest zupełnie inaczej! Wiara jest dialektycznie zapośredniczona w tradycji, zwłaszcza tradycji pierwszych świadectw oraz ich późniejszych interpretacji. Tradycja to niezbywalny element tożsamości naszej wiary. Parafrazując słowa Kanta, możemy powiedzieć, że bez tradycji wiara jest ślepa, a bez wiary tradycja jest pusta. Wypowiadając słowo ?wiara? wypowiadamy coś, co posiada niesamowity bagaż tradycji. Ludzie młodzi nie zawsze zdają sobie z tego wszystkiego sprawę, że kiedy wypowiadają to słowo, wchodzą w hermeneutyczny ciąg świadectw, które nie są reliktem przeszłości ale są teraźniejszością, tu i teraz obecną, żywą. Czy przeistoczenie, które dokonuje się na ołtarzu to tylko relikt tradycji, nie to żywa i realna, a nie tylko symboliczna, obecność Boga z Jego ludem! Kto twierdzi, że wiara może dziać się poza tradycją ten ulega zabobonom w które popadło Oświecenie ze swoją ślepą i zabobonną wiarą w nieograniczone możliwości rozumu. Kto twierdzi, że jest poza tradycją ten zaprzecza sam sobie. Żadną mocą rozumu, ani żadnym racjonalnym argumentem nie można wyzwolić się od panowania tradycji, takiej czy innej. H. G. Gadamer, twórca współczesnej hermeneutyki filozoficznej  powiedział, że to nie my trzymamy tradycję w ręku ale to tradycja w objęciach trzyma nas! Nawet jeśli ktoś opuszcza jedną tradycję kulturową czy religijną, natychmiast wchodzi w inną. Człowiek nie może egzystować poza tradycją będącej jego domem, a życie polega na tym, aby zadomowić się w tej tradycji. 

Młody człowiek nie rozumie tego, jak tradycja, czyli coś, co jego zdaniem już aktualnie nie istnieje, może być nadal żywa. Czasem młodzi obawiają się, że akceptacja tradycji wiąże się z ograniczeniem używania rozumu. A jak można ograniczać rozum, skoro Kant nawołuje aby wyjść z małoletniości, czyli aby zacząć używać odpowiedzialnie rozumu. Wydaje się jednak, że dyskredytowanie tradycji nie idzie w parze ze wzmocnieniem siły używania rozumu. Rozum nie staje się ani bardziej sprawny, ani też bardziej wydajny kiedy zakwestionuje tradycję. Aby to zrozumieć trzeba wyzwolić się od owych idola, jak powiada Francis Bacon, czyli uprzedzeń i zabobonów, które zamykają i zniewalają do pewnego stopnia nasz umysł na otwarcie i twórczy dialog z tradycją. Dialog z tradycją polega na zadawaniu jej pytań. Przyjęcie tradycji też domaga się racji. Czasem też na jej kwestionowaniu. To kwestionowanie ma sens tylko wtedy, kiedy kieruje się szczerym poczuciem poszukiwania prawdy. Kiedy pytam tradycję, kiedy wchodzę w jej przestrzeń poszukując odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie pytania, to wówczas wchodzę w pewien ?obszar życia?, którego zresztą jestem częścią, a nie na cmentarzysko ludzkiej myśli. Żywa tradycja dialektycznie kształtuje naszą tożsamość, buduje naszą świadomość tego co teraźniejsze i przyszłe. Żywa tradycja pozwala nam zrozumieć, że jesteśmy w łańcuchu świadectw, które prowadzą nas do samego Boga, który stał się człowiekiem poprzez fakt Wcielenia. 

Odnośnie instytucjonalizacji tradycji, to trzeba powiedzieć, że dzięki temu iż Kościół zdołał wypracować określone struktury (przejęte od rzymian) instytucjonalne, tradycja znalazła w nich oparcie i mogła jeszcze lepiej zakorzenić się w świecie. Uzyskała przez to społeczną legitymizację i prawo do kształtowania kultury i światopoglądu. Tradycje religijne, które nie zostały zakorzenione w instytucjach społecznych, szybko upadały, i dziś faktycznie można o nich powiedzieć, że są tylko muzealnymi reliktami przeszłości. W przypadku tradycji chrześcijańskiej instytucja Kościoła stanowi dla niej solidne umocowanie. Wewnątrz tej instytucji tradycja jest nie tylko przechowywana ale też i dalej kształtowana, interpretowana, ?dopasowywana? do nowych potrzeb i wyzwań współczesności. Wiara zatem nie wyklucza tradycji, ale zakłada ją jako warunek swojej tożsamości i kierunek rozwoju. Tylko poprzez dialektyczne oddziaływanie, tego co dziś z tym co było kiedyś, tworzy się autentyczny akt wiary w którym osiągamy świadomość, że jako wierzący jesteśmy częścią łańcucha świadectw, który ma swój początek w Osobie Jezusa Chrystusa. Życie wiary nie polega na emocjonalnym wyładowaniu, czy poszukiwaniu racji dowodowych. Życie wiary czerpie swoją moc z dialektycznie oddziałującej na naszą świadomość tradycji, która przywoływana jest w każdym świadomie wymówionym zdaniu Credo. Zerwanie z tradycją sprawia, że wiara zostaje wyrwana ze swoich korzeni i szybko usycha. Traci swoją tożsamość, staje się nieokreślonym odczuciem, formą pozbawioną treści.

 

15. Często słyszy się głosy, że wierze zagraża fundamentalizm. Ale nie można tak łatwo stawiać znaku równości między wiarą a fundamentalizmem. Wszelkie uogólnienia są krzywdzące i nie oddają prawdy o naturze rzeczy. Są takie sytuacje w których faktycznie wiara przybiera postać pewnego fundamentalizmu przejawiającego się brakiem tolerancji wobec innych wyznań religijnych oraz brakiem otwartości na nowe wyzwania i zapotrzebowania ?ducha współczesności?. Fundamentaliści nie czują ?ducha współczesności? ale czują, że powinni go zakwestionować w imię prawdy, którą tylko oni posiadają. Fundamentalizm zagnieżdża się w określonym typie wiary i osobowości. Jeśli Chodzi o wiarę, to ulubionym miejscem wylęgu fundamentalizmu jest wiara zamknięta i podsycana lękiem przed innymi tradycjami religijnymi, lub też różnymi wyzwaniami ?ducha współczesności?. W skrajnym przypadku fundamentalizm ten może przybrać formy zachowań agresywnych wymierzonych w drugiego człowieka. Fundamentalizm wyhodowany na lęku, nawet wobec różnych form interpretacji własnej tradycji religijnej, jest o tyle groźny, że bardzo często odcina się od żywej tradycji religijnej a żyje jej różnymi substytutami podawanymi przez różnych prominentnych przewodników duchowych, którzy nierzadko naiwność oraz ignorancję ludzi wykorzystują do realizacji celów, które z wiarą i religią nie mają nic wspólnego. Fundamentalizm zagraża wierze, która z natury jest czymś otwartym, która jest drogą i notorycznym poszukiwaniem, notorycznym kwestionowaniem i poszukiwaniem racji w obrębie tradycji. Dla fundamentalisty wiara nie ma charakteru dynamicznego. Jest on czymś statycznym, raz dana, ma trwać na zawsze w tej samej formie w której została przekazana. Fundamentaliści przeważnie utożsamiają ze sobą treść wiary z jej formą, jaka przyjęli czy to w procesie religijnej socjalizacji, czy też w momencie, kiedy została im ona sugestywnie podsunięta przez fałszywych proroków. Uważają, że to właśnie owa forma artykulacji wiary ma decydujące znaczenie dla wiary, nie zaś jej treść. Stąd też kwestionują oni inne formy w których wiara może znaleźć swoją artykulację. Dla fundamentalisty wiara wyzbyta jest pytań, poszukiwania racji. Fundamentalista religijny z reguły wszystko już wie, a jeśli czegoś nie wie, to przecież zawsze ma pod ręką wspaniałego duchowego przewodnika (szarlatana) który wytłumaczy mu jak powinien wierzyć. Fundamentaliści odczuwają silny lęk przed różnymi formami osobistego poszukiwania wiary, boją się pytać i samodzielnie poszukiwać prawdy. Nie podejmują otwartego i twórczego dialogu z tradycją, zadowalają się bardzo często jej substytutem, który serwowany jest przez religijne guru. Ich lampę wiary zawsze musi ktoś trzymać! Sami tego nie mogą uczynić, gdyż mają ręce związane fałszywymi interpretacjami. Fundamentalizm jako postawa wobec wiary, przemawia szczególnie do ludzi pozbawionych zdolności krytycznej oceny własnej wiary, poddają się fundamentalizmowi ludzie społecznie wykluczeni, oszukani przez różne systemy polityczne, którzy poprzez religię domagają się społecznej sprawiedliwości, która przeważnie jest zawoalowaną chęcią zemstą i odwetu na władzy, podsycaną nierzadko przez różne ugrupowania polityczne. Fundamentalizm pociąga ludzi cechujących się dużym stopniem kompleksów osobowościowych, czy niskim poczuciem własnej wartości. Na te wszystkie problemy religia ma być antidotum. Fundamentalizm akceptują ludzie dla których religia może stać się dogodnym usprawiedliwieniem różnych działań poniżających godność drugiego człowieka, które z moralnego punktu widzenia są nie do zaakceptowania. Fundamentalista dokonuje swoistej projekcji psychologicznej. Wydaje mu się, że Bóg myśli tak samo jak i on. Odwraca on słowa Pisma Świętego i mówią ?Moje drogi i moje myśli są drogami i myślami Boga?. W ten sposób sprowadzają oni Boga do realizacji własnych potrzeb i pod dyktando swojej zaburzonej wyobraźni nakazują Bogu co ma myśleć i robić. A wszystko w tzw. dobrej wierze. Ten mechanizm sprawa, że wiarą w Boga, taką jak oni sobie to wyobrażają, usprawiedliwia się agresję a nierzadko też nienawiść i przemoc wobec innych wyznawców własnej tradycji religijnej, którzy ważyli się myśleć inaczej. Zapominają fundamentaliści o jakże bardzo ważnej fundamentalnej prawdzie, że tylko Bóg ma pełnię prawdę, człowiek co najwyżej może się do niej stopniowo przybliżać.

 

16. W wierze chodzi o wierność fundamentom a nie fundamentalizmowi. Kiedy lampę wiary dzierży religijny szarlatan uzurpujący sobie prawo do wyłącznego interpretowania tradycji, wiara schodzi na bezdroża, przybiera patologiczne formy wyrażające się agresją i nienawiścią wobec wszystkiego co inne. Wiara jako wierność fundamentom jest wiarą otwartą. Jest wiarą, która prowadzi otwarty bez kompleksów dialog z żywą tradycją, która w łonie instytucji Kościoła jest przechowywana, interpretowana i uwrażliwiana na ?ducha współczesności?. Tylko wiara religijna jako wierność fundamentom a nie fundamentalizmowi grup religijnych, guru, czy politykom instrumentalnie wykorzystujących religię dla swoich celów jest wiarą przyszłości. Wiara nie polega zatem na zamykaniu się w oblężonej twierdzy i strzelaniu do przeciwnika pociskami pełnymi nienawiści i agresji. Apologetyczne formy wiary ziejącej zaciekłością zniechęcają i odpychają przeważnie młodych ludzi, którzy w wierze proszkują spokojnej i pełnej zrozumienia płaszczyzny do dialogu o najbardziej istotnych, z ich punktu widzenia, kwestiach egzystencjalnych. Wiara jako zacięta i bezkompromisowa apologetyka prowadzi do sekciarstwa w którym podszepty chorej wyobraźni podsuwają spiskowe teorie dziejów inspirowane masońskimi intrygami. Wedle tego przekonania, wierze z okularami nienawiści i agresji jest do twarzy! Swoisty monopol na prawdę o Bogu, religii, człowieka, prowadzi do radykalnej nietolerancji wobec wszelkich innych form artykulacji tej samej prawdy. Można mówić o specyficznym zawłaszczeniu wiary i Boga. Jeśli ktoś nie wierzy tak jak my, twierdzą zwolennicy prawdziwej wiary i religii, to nie wierzy w ogóle i działa na szkodę Kościoła oraz innych instytucji. Takie głosy, które coraz częściej dają się słyszeć także i w Polsce napawają niepokojem o przyszłość wiary i religii. Takie postawy przekładają się także na lekceważenie obiektywnej prawdy o Bogu, który z miłości do każdego stał się człowiekiem oraz dorobku jaki w kształtowaniu współczesnej kultury i cywilizacji wniosła filozofia i nauka współczesna. Warto tu przywołać słowa Papieża Benedykta XVI z jego wykładu który wygłosił w Ratyzbonie w 2006 roku, który krytycznie zachęca nas do akceptacji nowoczesności:? Szkic ten, namalowany szerokimi pociągnięciami pędzla, mający na celu krytykę współczesnego rozumu, wychodząc od niego samego, nie ma nic wspólnego z cofaniem się do czasu przed Oświeceniem i odrzuceniem spostrzeżeń nowoczesności. Pozytywne aspekty nowoczesności powinny być uznane bez zastrzeżeń: wszyscy jesteśmy wdzięczni za cudowne możliwości, które otwarła przed ludzkością i za postęp w człowieczeństwie, który został nam dany. Etos naukowy jest ponadto wolą posłuszeństwa prawdzie, i jako taki, zawiera postawę, która odbija w sobie jedno z podstawowych przekonań chrześcijaństwa. Naszym celem nie jest okopywanie się czy negatywny krytycyzm, ale poszerzenie naszej koncepcji rozumu i jego zastosowania. Choć cieszymy się z nowych możliwości otwierających się przed ludzkością, widzimy także niebezpieczeństwa rodzące się z tych możliwości i musimy zadać sobie pytanie, jak możemy je przezwyciężyć. Uda nam się to uczynić tylko wtedy, gdy rozum i wiara spotkają się w nowy sposób, jeśli przezwyciężymy nałożone przez rozum sam na siebie ograniczenie do tego, co empirycznie sprawdzalne i jeśli ponownie otworzymy jego szerokie horyzonty?.

 

17. Autentyczna wiara kształtuje się w perspektywie ?nie lękajcie się?, ?wypłyńcie na głębie?. Nie można kształtować wiary przez indukowanie ludziom lęku. To prowadzi do religii getta, w której zamiast postawy otwarcia, kształtuje się postawy wrogości wobec ludzi myślących inaczej, którzy też są przecież dziećmi tego samego Boga. Lęki podsycane przez ?demony współczesności? prowadzą do patologicznych form pseudowiary, w których zagubiony człowiek próbuje odnaleźć, czy też zdefiniować własną tożsamość, poprzez otwarty atak na tradycję, kulturę czy na różnego rodzaju instytucje państwowe, włącznie z ich zakwestionowaniem. Wiary nie można budować na lękowych postawach, wynikających z radykalnej kontestacji ?ducha współczesności?. Człowiek który się boi nie potrafi wypłynąć na głębie. Dlatego z ?duchem współczesności? trzeba w pierwszej kolejności krytycznie polemizować, jednakże nie w duchu zawziętości, czy nienawiści ale miłości i zrozumienia, nawet wobec tych skrajnych postaw, które tak często odbiegają od naszych, że dla tych mniej krytycznych stają się kamieniem obrazy i skandalem dla świata?  

 

18. Wiara nie może kształtować się bez uwzględnienia obrazu świat jaki został ukształtowany przez współczesne nauki przyrodnicze i bazującą na nich filozofią. Historycy nauki dobitnie pokazują w jaki sposób wiara powiązana jest z funkcjonującym w danej epoce obrazem świata kształtowanym przez aktualne osiągnięcia nauk przyrodniczych. Na przestrzeni wieków ludzie na różne sposoby konceptualizowali świat, tworzyli na jego temat różne teorie, te zaś mnij lub bardziej korelowały z obrazem wyniesionym z kart Pisma Świętego. Wiara bowiem nie kształtuje się nigdy w pustce kulturowe. A przecież integralną częścią kultury jest nauka i niesiony przez nią obraz świata, który musi  być przez wierzącego człowieka przemyślany jeśli ten nie chce uchodzić za ignoranta. Wierzący musi starać się wkomponować swoje przekonania religijne w treści niesione przez rozwój współczesnej nauki i filozofii. Nie może być tak, że wierzący akceptuje obraz świata, który był aktualny przeszło 2 tysiące lat temu, czy też trzyma się kurczowo fundamentalistycznych wykładni literalnego interpretowania Pisma Świętego. Konfrontacja własnej wiary z tym co niesie nauka współczesna i filozofia jest bardzo trudne i wymaga dużej dozy krytycyzmu i odpowiedzialności. Ważna jest postawa dialogu a nie separacji. Ta ostatnia jest postulowana przez współczesnych religijnych kontestatorów nauki i filozofii, którzy w imię ?spokoju serca? chcą zachować stary obraz świata, rzekomo bardziej sprzyjający kultywowaniu wiary. Wydaje się, że obowiązkiem człowieka wierzącego jest nieustanne pogłębianie własnej wiary, nie tylko przez studium Pisma Świętego i Tradycji ale także przez poszukiwanie wiedzy z zakresu nauk przyrodniczych i filozofii współczesnej. Między tym co wyraża Pismo Święte a tym co mówi nauki nie ma tak naprawdę sprzeczności. Ks. Prof. M. Heller pisze, ?Niski jest też poziom wiedzy religijnej u ludzi, którzy uważają się za wierzących. Często pozostaje jakby zamrożony na etapie przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej, jeszcze w dodatku zniekształcony zapomnieniem. Stąd się bierze takie uproszczone przekonanie, że w Biblii jest wszystko. Jeśli popatrzymy na historię teologii, tak absolutnie nie było. Weźmy starożytność chrześcijańską: były wówczas sławne szkoły biblijne, największa w Aleksandrii, druga w Antiochii i tam obowiązywało tłumaczenie Pisma Świętego alegoryczne, nie dosłowne. Wystarczy przeczytać ówczesne komentarze, choćby pięć pięknych komentarzy św. Augustyna do Księgi Rodzaju. Tam jest zawarta ważna zasada, którą Kościół kierował się potem przez wieki. Augustyn pisze, że jeśli napotykamy w Piśmie Świętym jakieś stwierdzenia, które wydają się sprzeczne z dobrze ustaloną prawdą świecką ? nie było wtedy nauki w dzisiejszym pojęciu, ale ?dobrze ustalone prawdy? ? to mamy obowiązek przyjąć tę prawdę za autentyczną i uznać, że dotychczas źle rozumieliśmy tekst biblijny. Gdybyśmy robili inaczej, to poganie by się z nas śmieli?. Ilu dziś z nas się śmieje, kiedy patrzy na poziom naszej wiedzy religijnej? 

Biblia i nauka to dwie wzajemnie dopełniające się perspektywy. Jedna przynosi prawdę o zbawieniu a druga o świecie. Te dwie prawdy są jak skrzydła wznoszące nas do jednej pełnej prawdy, którą jest Bóg. Krytyczna dyskusja i dialog pozwala nam zrozumieć, że zmieniające się obrazy świata, czyli owe formy, poprzez które mniej lub bardziej zasadnie artykułowana była wiara, nie są zagrożeniem dla treści wiary. Obrazy świat są tylko ludzkim sposobem konceptualizacji tego co wokół nas istnieje. To prawda, że człowiek przyzwyczaja się do różnych obrazów świata, stad też trudno mu zaakceptować nagłe przejście do innego światoobrazu. Dla wielu, taki obraz staje się kryjówką w której chcą pozostać do końca życia? Trzeba jednak pamiętać o tym, że czym innym jest nasze przeżywanie wiary, a czym innym są różne teorie wiary, które starają się teoretycznie opracować fenomen wiary przy pomocy różnych schematów pojęciowych, zaczerpniętych czy to z filozofii, czy z nauk szczegółowych. Obrazy świata się zmieniają, a treść wiary pozostaje ta sama i niezmienna. Ci którzy utożsamiają wiarę z jednym wybranym obrazem świata, skłonili są odmawiać jej tym, którzy wierzą pomimo, że przyjmują odmienny obraz świata. I tak mówiono kiedyś, że tylko tomizm posiada monopol na interpretację prawd wiary chrześcijańskiej.  Na tym tle rodzą się wszelkie formy fundamentalizmu uzasadnianego ontologicznie. Kiedyś toczyła się w tej kwestii ciekawa dyskusja filozoficzno ? teologiczna, inspirowana pytaniem; jaki obraz świat zakłada wiara chrześcijańska. Niektórzy odpowiadali, że arystotelesowsko ? tomistyczny, inni zaś twierdzili, że można przyjąć i taki, który jest zbudowany na bazie wyników współczesnych nauk przyrodniczych. Spór twa nadal i jak na filozofię przystało, prędko się nie skończy. Patrząc z tej ostatniej perspektywy paradygmat ewolucjonistyczny nie musi prowadzić automatycznie do negacji Boga, jako stwórcy świata, ale jeszcze bardziej może nas wyczulić na rolę jaką Bóg odegrał w dziele stworzenia, kierując całym procesem ewolucji. Ewolucja świata przyrody odkrywa Boga jako Alfę i Omegę całego procesu kosmicznej ewolucji, w której wszystko co żyje zmierza do swojego ostatniego spełnienia i zjednoczenia w Bogu. ks. prof. Andrzej Szostek, zwrócił kiedyś uwagę na to, że ?rozwój nauki prowokuje chrześcijan do kolejnych rewizji wyobrażeń związanych z ich wiarą. Z jednej strony wygląda to jako obrona Kościoła przed naporem nauki a z drugiej, w istocie napór ten prowokuje do pogłębienia wiary: do lepszego rozumienia języka i przesłania Biblii, a przede wszystkim do bardziej precyzyjnego określenia relacji między Stwórcą a stworzeniem. Nauka podważa wiele potocznych intuicji i nakazuje rewidować zbyt uproszczone wyobrażenia, które na co dzień żywimy. Musi to mieć przekład na refleksję teologiczną, która wprawdzie odnosi się do rzeczywistości ponadnaturalnej jednakże bazuje na poznaniu i języku naturalnym, z niego czerpiąc podstawowe terminy, by następnie rozwijać ich teologiczny sens?. 

Dla wierzącego nauka powinna odgrywać rolę stymulującą i wyzwalającą do twórczych poszukiwań. Nie jest bowiem tak, że nauka, filozofia i wiara nie wchodzą ze sobą w kontakt. Oddziałują one wzajemnie w jednej przestrzeni kulturowej w jakiej żyje człowiek. Tego wpływu nie można zbagatelizować, ani zignorować różnymi hasłami propagandowymi, czy ideologiami religijnymi. Dialog z naukami sprawia, że wiara staje się bardziej pełna i bardziej odpowiedzialna, mniej uległa fundamentalistycznym pokusom, które pojawiają się w momencie, kiedy człowiek zaczyna żyć lękiem wobec wszystkiego co niesie współczesność na którą, czy tego chcemy czy nie, jesteśmy skazani. Musimy wobec niej jakoś się określić, nawet jeśli jest dla nas czymś absurdalnym, to musimy się określić wobec absurdu. To jest naszym być albo nie być! Dzięki wierze jest to możliwe!