Co to jest czas?
Św. Augustyn zapytany o to powiedział, że kiedy nikt go nie pyta to wie, kiedy zaś ktoś go pyta to nie wie. Heraklit obserwując płynącą rzekę doszedł do przekonania, że naturą rzeczywistości jest ciągła zmienność. Przepływ rzeki był dla niego obrazem czasu. To co upływa mija bezpowrotnie i nigdy nie wróci, tak jak coraz to nowe fale napływają i odpływają. Każdy z nas ma pewne intuicje związane z czasem. Nie zawsze jednak potrafimy nadać im postać racjonalnego i intersubiektywnego wywodu. Naturę czasu trudno jest zrozumieć.
Choć dużo w tej materii uczyniła współczesna fizyka i filozofia, czas nadal pozostaje dla człowieka tajemnicą. Aby zrozumieć czas o którym mówi fizyka trzeba przedrzeć się przez zawiły formalizm matematyczny, aby zaś uszczknąć rąbka tajemnicy czasu o którym piszą z takim zacięciem i ekstrawagancją filozofowie, trzeba wiele natrudzić się aby pokonać barierę pojęciową w której wyrażone zostały różne analizy czasu. Wielu nie ma na to ani siły ani też ochoty?
Czas jest czymś bardzo bliskim każdemu człowiekowi. Jest bowiem czymś co każdy człowiek przeżywa i doświadcza na swój własny indywidualny sposób. Mamy nieustanną świadomość upływu czasu. Czas jest podstawowym wymiarem kondycji człowieka. M. Heidegger powie, że jest on podstawowym egzystencjałem człowieka. Wszystko co istnieje, istnieje w czasie. Czas przenika wszystko, można powiedzieć, że do samych korzeni egzystencji. Wszystko jest jakby ?zanurzone? w czasie. Można powiedzieć za I. Kantem, że czas jest uniwersalnym parametrem określającym nasze doświadczenie świata i samych siebie. Wszystko czego doświadczamy dane jest jako czasowo uwarunkowane. Nasze relacje z innymi ludźmi mają charakter czasowy, zaczynają się i kończą. Upływu czasu doświadczamy od zewnątrz kiedy obserwujemy stale zmieniające się przedmioty, pory roku, jak i od wnętrza kiedy doświadczamy tego jak czas zmienia nas samych, jak bardzo my sami jesteśmy wystawieni na jego niszczycielską działalność. Jednakże nie bardzo nas obchodzi to, że zmienia się pod wpływem różnych oddziaływań kamień leżący przy drodze. Bardziej jesteśmy zaabsorbowani zmianami, które pod wpływem czasu dokonują się w nas samych. Czas pozwala nam na lepsze poznanie i zrozumienie siebie samych, przez to że wytwarza dystans wobec minionych wydarzeń. Dopiero wtedy możemy zdobyć się na właściwą ocenę tego co było.
Doświadczenie czasu jest źródłem różnych pytań o charakterze egzystencjalnym. Człowiek pyta o to, dokąd czas płynie, co będzie kiedy czas jego życia się skończy. Z czasem nie można się nie liczyć. Ludzie przyjmują różne postawy wobec upływającego czasu. Dla wielu ludzi czas stanowi bardzo poważny problemem. Doświadczanie czasu jest dla nich czymś nieznośnym. Boją się oni upływającego czasu. Starają się go jakoś przezwyciężyć, pokonać. Potocznie utrwaliło się nawet powiedzenie, ?robić coś dla zabicia czasu?. Czas trzeba zabić! Ale czy jest to możliwe? Doskwiera on jakoś niektórym ludziom, dlatego też, na różne sposoby starają się uciec od niego i zapomnieć o nim. Ucieczka przed czasem jest także ważnym znamieniem ludzkiej kondycji. Lęk przed nim może prowadzić do bardzo wielu irracjonalnych zachowań i do pozornych prób utrwalenia samego siebie gdzieś poza czasem w pozornej wieczności. Już tu na ziemi człowiek poszukuje wieczności, czyli czegoś trwałego co byłoby wyłączone spod niszczycielskiej działalności czasu, co stanowiło jakiś punkt odniesienia dla jego życia oraz działania. Lęk przed czasem ujawnia się w dramatycznych próbach zakwestionowania go np., starości poprzez przedłużenie młodości, czy w przesiąkniętym frustracją kulcie młodości. Ludzie często mówią, że gdyby się czas im wrócił to by zrobili to czy tamto. Nic z tych rzeczy. To tylko złudzenie. Przecież gdyby czas się cofnął, razem z nim i nasz rozwój i nasza świadomość, bylibyśmy w takim stanie w jakim kiedyś podejmowaliśmy decyzje i wykonywali działania. Oceniamy to co było z innej perspektywy, kiedy więcej wiemy, lepiej rozumiemy i jesteśmy bardziej krytyczni wobec tego co było. Czasem artyści myślą tak, że jak stworzą jakieś dzieło to utrwalą siebie poza czasem. To złudne przekonanie. Nawet najbardziej wartościowe dzieło sztuki podlega czasowi i procesom historycznej krytyki. Są wreszcie i tacy ludzie, którzy godzą się z upływem czasu. Czas nie jest dla nich aż tak wielkim problemem. Afirmują czas i wszystkie zmiany, które on przynosi. Ci ludzie nie podejmują szaleńczych prób ?oszukania? czasu, wyrwania się ?poza czas?. Nie snują przypuszczeń co byłoby gdyby czas się cofnął, co bym zrobił gdyby raz jeszcze dane mi było być młodym. Starają się czas zaakceptować i żyć w nim pełnią życia.
Doświadczenie czasu ma trzy wymiary; przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Przeszłość jest tym, co już bezpowrotnie minęło, co tylko może być przez nas przypomniane, ponownie uobecnione w świadomości. Przyszłość jest tym czego jeszcze nie ma, co dopiero nadejdzie, co ma jakieś umocowanie w przeszłości i teraźniejszości. Teraźniejszość zaś jest pewną ?szczeliną? między tym co przeszłe a tym co przyszłe. Ludzie przyjmują różne postawy wobec tych trzech wymiarów czasu. Szczególnie dużo do powiedzenia na ten temat ma psychologia. Czas bowiem jako podstawowy parametr życia ma bardzo ważny wpływ na kształtowanie naszej osobowości, podejmowania długofalowych działań, wspiera lub też zaburza naszą samoocenę. Są ludzie, którzy żyją tylko tym co było, czyli przeszłością. Całe ich życie polega na notorycznym rozpamiętywaniu tego co było. To co było uznają oni za naprawdę wartościowe. Ludzi ci są więźniami swojej przeszłości. Nie potrafią się od niej uwolnić, przeważnie wcale nie chcą tego robić, jakoś wygodnie im żyć w tym o było. Dla niektórych taka postawa jest dobra, zwalnia bowiem z odpowiedzialności za teraźniejszość i przyszłość. Ponadto, może stanowić azyl bezpieczeństwa. Życie w przeszłości jest wygodne, jednak tylko do czasu. Wcześniej czy później człowiek taki musi skonfrontować się z tym co jest i co będzie. Poza tym są także i tacy, którzy za wszelką cenę pragną uwolnić się od swojej przeszłości, którym bardzo źle żyje się ze swoją przeszłością. Gdyby cała przeszłość zupełnie znikła dla nich, byliby wolni pod wieloma względami, co do których czują się skrępowani, gdyż nie tylko to a to niegdyś się stało, ale jeszcze dziś w jakiś przedziwny sposób dla nich istnieje, choć nie tak, jak to, co się obecnie aktualnie dokonuje. Przeszłość ma realny wpływ na teraźniejszość i przyszłość. Przeszłość nasza tak dalece jest w każdorazowej teraźniejszości, że potrzeba osobnego aktu, żeby się wyzwolić spod jej ucisku. Jak gdyby nie minęło to, co przeszło jak gdyby nie było czasu. Można mówić, że czas jakby się zatrzymał. Kiedyś dokonane czyny określają człowieka w jego ?teraz?, tak iż nie może się on wyzwolić z ich piętna. Hańbiący czyn, hańbi człowieka nadal, mimo upływu czasu i będzie hańbił jeszcze przez wiele lat, być może do samej jego śmierci. Wówczas człowiek czuje się ?sobą? w tym czynie, który dokonał kiedyś i choć chciałby się z tego czucia ?sobą? zwolnić, jakoś od tego uciec, to nie potrafi, wszędzie znajduje siebie.
Są także i tacy ludzie, którzy koncentrują się tylko na przyszłości. Są to ludzkie, którzy wiecznie tylko planują, żyją pogrążeni w myślach o tym co będzie, co się stanie. Cały czas planują i analizują, czy powzięte przez nich zamierzenia się powiodą. Nie lubią przeszłości gdyż jest ona dla nich hamulcem ograniczającym ich kreatywność. Dlatego krytykują tych co przeszłością żyją i nie potrafią dostrzec tego co będzie. Wszak tylko to co będzie jest tak naprawdę wartościowe. Wreszcie są i tacy co żyją tylko teraźniejszością. Tylko to co wydarza się aktualnie tu i teraz ma dla nich wartość. Żyją on wedle zasady ?chwytaj dzień?. Liczy się dla nich radość i przyjemność chwili. Twierdzą, że w życiu chodzi o to aby jak najwięcej skorzystać z życia. Skoncentrowanie się tylko na tym co zachodzi aktualnie sprawia, że nie dostrzegaj oni przyszłości, nie potrafią planować. Dla nich liczy się tylko dobra zabawa rozgrywająca się gdzieś tu i teraz. Nie biorą też pod uwagę przeszłości, ta bowiem odwraca uwagę od tego co teraz, przysłania radość i doznanie teraźniejszości w jej soczystym bogactwie.
Wszystkie te postawy są skrajne i prowadzą do patologii doświadczenia trzech wymiarów czasu. Koncentrowanie się tylko na jednym z ich z radykalnym pomijaniem innych kończy się wielkim dramatem, którego reżyserem i ofiarą jest człowiek. Za dużo jest obłąkanych przeszłością ludzi, którzy w jej imię chcą rozliczać teraźniejszość, za dużo jest owładniętych szaleństwem wizjonerów przyszłości, którzy w geście rozpaczy i frustracji dokonują destrukcji przeszłości i podcinają korzenie teraźniejszości i wreszcie za dużo jest znużonych w teraźniejszości hedonistów patrzących tylko gdzie by tu doświadczyć większej ilości przyjemnych doznań. Człowiek potrzebuje dobrych wzorców przeżywania czasu. Psychologia mówi, że ludzie uczą się przeżywać czas od innych, poszukują wzorców właściwego przeżywania czasu. Bywa tak, że przejmują wzorce patologiczne, które koncentrują się tylko na jednym wymiarze czasu. Trzeba zatem stale poszukiwać takich wzorców, które pokazywałby człowiekowi, że czas nie jest jego wrogiem, że w czasie i tylko poprzez czas człowiek w pełni korzystać z życia, rozwijać swoje możliwości, bez poczucia utraty. Dlatego tak ważny jest właściwy wzorzec przeżywania czas. Dziś bardzo dużo ludzi przeżywa czas na sposób hedonistyczny. Liczą się tylko takie okazje gdzie można dobrze się zabawić i wykorzystać innych bez ponoszenia żadnej moralnej odpowiedzialności, żadnych konsekwencji. Poza tym, dziś ludzie jakoś mało zastanawiają się nad czasem. Nie myślą o nim? Może ma to związek z zanikiem metafizycznych intuicji człowieka współczesnego. Nie potrafi on głębiej patrzeć na otaczającą go rzeczywistość. Utracił tę wrażliwość. Patrzy tylko na to ile w godzinę można np. zarobić kupując akcję na giełdzie. Słyszałem kiedyś o człowieku, który był dobrym ekonomistą, prowadził interes, minuty i godziny przeżywanego czasu przeliczał na ilość zarobionych pieniędzy. Kiedyś wszystko stracił. Czas dla niego się skończył, została tylko gałąź w ogrodzie? Pieniądz odmierza dziś czas. Pieniądz jest panem czasu?
Maryja dokonuje strukturalizacji czasu. Przez strukturalizację należy tu rozumieć zorientowanie na właściwy sposób pojmowania i przeżywania czasu. Dzięki temu możemy odkryć jego nowy wymiar, który bez odniesienia do Jej rzeczywistości nie byłby w ogóle dostrzegalny. Na czym polega to zorientowanie czasu przez Maryję? Po pierwsze na przypomnieniu sobie podstawowej i fundamentalnej prawdy, że Jezus Chrystus jest Panem czasu. Jest Alfą i Omegą, jak powiada francuski myśliciel Pierre Teilhard de Chardin, kosmicznej ewolucji w której wszystko co istnieje zostało ostatecznie ukierunkowane na spotkanie z Bogiem. Jeśli Jezus Chrystus jest Panem czasu, Alfą i Omegą od której początek i w którym koniec będzie miała spełnienie kosmiczna ewolucja, to również nasze przeżywanie wszystkich trzech wymiarów czasu powinno być ukierunkowane na punkt Omega, czyli na ostateczne spotkanie i zjednoczenie w miłości z Bogiem jako kresem ewolucji wszystkiego stworzenia. To oznacza, że szczególnie dowartościowany zostaje przyszłościowy wymiar czasu. Gdyż w przyszłości ma się dokonać spełnienie wszelkiego stworzenia w punkcie Omega. Ale to otwarcie na przyszłość, musi zakładać świadomość przeszłości, czyli świadomość punktu Alfa. Musimy wszak pamiętać o tym, że od Chrystusa przez sakrament Chrztu Świętego pochodzi nasze Dziecięctwo Boże, że to właśnie w tym momencie zostaliśmy wciągnięci przez Boga w bieg ewolucji kosmicznej. Chrystus jest naszym początkiem i końcem. Stąd też nasze przeżywanie czasu powinno być zorientowane od punktu Alfa do punktu Omega. Czas między tymi punktami powinien być czasem przygotowania do zjednoczenia razem ze wszelkim stworzeniem w Bogu jako kresie ewolucji. Maryja tak właśnie doświadczała czasu. Jej czas był szczególnie naznaczony obecności Boga, można nawet powiedzieć, że Ona w jakiś sposób współokreśla czas zbawienia. Tu na ziemi punkt Alfa zaczyna się razem ze Zwiastowaniem, gdzie odwieczne Słowo Boga przybrało widzialną w ciele postać. I po zmartwychwstaniu przez Maryję uobecnia się punkt Omega jako Chrystus zwycięski Pan życia i śmierci. Wniebowzięcie Maryi jest takim momentem w ekonomii zbawienia, kiedy to widzimy wypełnienie się czasu i zapowiedzieć powrotu wszelkiego stworzenia przez Maryję do Boga jako punktu Omega. W fakcie Wniebowzięcia N. M. P. Bóg ukazał zapowiedź przyszłego zjednoczenia wszelkiego stworzenia, które będzie zjednoczeniem w Bogu wszelkich istot cielesno ? duchowych. Tak jak Matka Najświętsza wszyscy zostaniemy z duszą i ciałem uwielbionym wniebowzięci a wtedy nastąpi spełnienie czasu i powrót wszelkiego stworzenia do punktu Omega, gdzie Jezus Chrystus zasiadający po prawicy Boga scali w jedność wszystkie rozproszone człony ewoluującego rodzaju ludzkiego.
Czas jest dziełem i darem Boga.
Szkoda że nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Byli nawet tacy, który próbowali zakwestionować istnienie czasu. Takie jednak ekstrawaganckie teorie szybko zostały wyrugowane poza margines życia naukowego. Dziś możemy przeczytać o nich tylko w podręcznikach do historii filozofii. Jeśli czas jest darem Boga, to warto zastanowić się, po co Bóg obdarował nim człowieka. Bóg jak powiada teologia istnieje poza czasem. Czas jest konsekwencją stworzenia. W momencie kiedy Bóg tworzył świat, stworzył też czas jako podstawowy parametr ludzkiej egzystencji. Czas został nam dany jako szczególny dar, bo tylko poprzez czas i w czasie dojrzewamy do ostatecznego zjednoczenie w punkcie Omega z całością stworzenia. Czas jest nam potrzebny abyśmy mogli przygotować się do tego zjednoczenia. Jeśli zatem czas jest tak ważny, trzeba umieć właściwie z niego korzystać. Korzystanie z czasu powinno być roztropne. Czasu nie można trwonić, nie można go marnotrawić. Jeśli od naszego przeżywania czasu zależy nasze ostateczne spotkanie z Bogiem to żadna minuta tego czasu nie powinna być zmarnowana, żadna minuta tego czasu nie powinna być zaniechana, czy zmarnotrawiona. Marnotrawienie czasu na rzeczy, które oddają nas od ostatecznego zjednoczenia z Bogiem jest grzechem. Maryja pokazuje nam jak nie marnować czasu. Pokazuje jak przeżywać czas w łączności z Bogiem aby nasze życie było faktycznym i pełnym przygotowanie na spotkanie z nim w wieczności. Maryja starała się wykorzystywać każdą minutę powierzonego jej czasu. Każda minuta przeżywanego przez nią czasu była przesiąknięta obecnością Boga, każda minuta czasu Jej życia była zawierzeniem Bogu, wypowiedzeniem TAK wobec powierzonego Jej zadania bycia Matką Syna Bożego. Każda minuta czasu Jej życia była wyczekiwaniem na przyjście Syna, każda minuta jej czasu była poświęceniem uwagi jej Synowi i każda minuta jej czasu była oczekiwaniem na jego powtórne przyjęcie w Chwale.
Czas Maryi ma charakter chrystologiczny. To znaczny, że jest przeniknięty obecnością Jezusa Chrystusa, który jest Alfą i Omegą wszelkiego stworzenia, Panem czasu i wieczności. To jest dla nas jakiś bardzo istotny wzór przeżywania czasu. Nasze życie powinno być tak zorientowane aby każda minuta czasu naszego życia ziemskiego była niczym innym jak tylko przygotowaniem na spotkanie przychodzącego Chrystusa, który jest początkiem i końcem wszelkiego stworzenia. Każda sekunda powinna być naznaczona skierowaniem ku temu, który zanurzył nas przez Chrzest w swojej śmierci i zmartwychwstaniu. Bo tylko dzięki temu zanurzeniu zdołaliśmy pokonać śmierć już tu za życia i otworzyć się na niezgłębioną ku rodzajowi ludzkiemu miłość Boga.
Przeżywanie czasu razem z Maryją to pójście za Chrystusem. Pójście realne a nie tylko w deklaracji. Trzeba żyć i przeżywać czas tak jak czyniła to Matka Najświętsza, czyli pozostawać w głębokiej łączności i komunii z Bogiem tak aby umieć powiedzieć w każdej chwili tego przeżywanego czasu ?bądź wola Twoja?. Czasem nie potrafimy wypowiedzieć tych słów. Walczymy z czasem, uważamy, że wszystko jest tylko kwestią ślepego przypadku, czy jakiegoś fatum, które ktoś na nas zesłał. A tymczasem Bóg nie jest Bogiem przypadku ani też Bogiem greckiego fatum. Bóg jest Bogiem Opatrzności ujawniającym się w przeżywanym przez człowieka czasie. Najbardziej ta opatrzność ujawniła się w życiu Matki Najświętszej. Bóg był z Nią od początku aż do momentu jej Wniebowzięcia. Z nami jest podobnie. Bóg jest z nami przez całe nasze życie. Obecny jest we wszystkich dobrych i złych jego momentach. W chwilach radości i cierpienia, bólu i płaczu. Jest ?Opatrznościowym Towarzyszem? człowieka, ?Subtelnym Poetą Świata? przemierzającym razem z człowiekiem kręte ścieżki jego życia. I choć czasem w tej zmienności czasu go nie dostrzegamy On zawsze jest niezachwianie?. Pasterz naszego Bycia, Bóg Żywy, Alfa i Omega ewoluującego kosmosu.
Mijają dwa lata od Koronacji Cudownego Wizerunku Matki Pocieszenia. Postawmy sobie pytanie; czy przez te dwa lata coś zmieniło się w naszym życiu i w naszym przeżywaniu czasu. Czy jesteśmy lepsi niż byliśmy dwa lata temu? Czy potrafimy dostrzegać innych ludzi jako naszych bliźnich, czy potrafimy im pomagać, wspierać ich słowem, gestem, czynem? Czy potrafimy bardziej bezinteresownie kochać naszych współmałżonków, rodziców, dzieci, przyjaciół i tych których życie czasem przypadkowo stawia nam na drodze. Czy przez ten czas zmieniło się w nas coś, co sprawiło, że mogę o sobie powiedzieć; tak jestem innym, lepszym człowiekiem. A co jeśli nie? Co jeśli nadal tkwię w tym czym byłem przez dwoma laty, co jeśli nie dokonało się we mnie nic dobrego, co jeśli nadal nie potrafię kochać, okazywać życzliwości innym? A może stałem się jeszcze gorszy niż byłem, co wtedy? Trzeba sobie przeprowadzić taki rachunek sumienia, bo inaczej cały ten sens koronacji będzie tylko sprowadzony go obrzędu liturgiczno ? kulturowego. A przecież nie o to w tym wszystkim chodzi! Tu chodzi o nas i o to abyśmy dojrzali do tego, aby ta koronacja dokonała się przede wszystkim w naszym sercu. Abyśmy Boga i wszystkie wartości z tego płynące uczynili celem ostatecznym naszego życia. Szczególnie chodzi tu o wartość miłości, którą winniśmy urzeczywistniać każdego dnia. Nie łatwa to sprawa, wymaga czasu i wysiłku. A czy współczesny człowiek chce nad sobą pracować? Miłość jest najwyższą wartością, którą winna być fundamentem odniesienia do drugiego człowieka. Jeśli brakuje nam takiego fundamentu to znak, że bardzo źle z nami.
Czas życia ziemskiego powinien być szczególnym czasem okazywania miłości i życzliwości innym ludziom, naszym bliźnim. Miłość powinna stanowić wewnętrzną logikę przeżywania czasu. Nie zawsze tak jest, jak dobrze o tym wiemy. Coraz częściej to pieniądz, czy inne dobra materialne są motorem napędowym naszego przeżywania czasu. Ciągle żyjemy w poczuciu, że nam go zabraknie, że czegoś istotnego nie zdołamy zrobić, a to lokaty założyć, a to zabezpieczyć się na czarną godzinę, a to grobu ktoś nie zdąży sobie wybudować itd. I tak biegnie czas a my w pogoni za tym wszystkim, innych ludzi często traktujemy jak przedmioty, wykorzystujmy ich w tej nierównej walce z czasem. Finał jest taki, że zawsze przegrywamy? To wszystko o co tak bardzo zabiegamy, wydaje się być bardzo ważne. Ale kiedy tylko sprawy materialne spinają w klamry nasze przeżywanie czasu, to staje się ono nie pozbawionym tragicznego wymiaru wyścigiem, który musimy przegrać, czy tego chcemy czy nie. Czas nie jest w naszych rękach? Nigdy bowiem nie zdołamy się ostatecznie tak zabezpieczyć aby wystarczyło, ludziom jest zawsze za mało. Nigdy też nie zdołamy powiedzieć, tak udało się nam prześcignąć czas. To tylko złudzenie jakie subiektywnie potrafimy sobie wytworzyć aby lepiej się poczuć. Czasu nie można ominąć, pokonać czy też oszukać. To tylko metafory mające za zadanie złagodzić jego nieznośnie doświadczenie.
Jest taka historyjka o wielkim uczonym i świętym Karolu Boromeuszu, który w swoim prywatnym apartamencie dyskutował ze swoimi przyjaciółmi na bardzo ważne i podniosłe intelektualnie tematy. Podczas tej rozmowy ktoś z zebranych postawił pytanie, a co było gdyby za godzinę każdy z nas stanął przed Bogiem. Zapadła głęboka cisza, po czym posypały się następujące odpowiedzi. Jeden z rozmówców Karola powiedział, że poszukałby swojego spowiednika aby odbyć spowiedź generalną z całego swojego życia, inny znów powiedział, że rozdałby całą swoją majętność ubogim, a jeszcze inny, że naprawiłby swoje relacje z bliskimi. Podczas wysłuchiwania tej wyliczanki swoich towarzyszy Karol pozostał dziwnie milczący. Zapytany w końcu przez swoich przyjaciół to co on by zrobił rzekł; a ja nadal dyskutowałbym z wami na ten poruszony przez nas temat. Na te słowa wszyscy bardzo się obruszyli i poprosili Karola Boromeusza aby wyjaśnił im dlaczego tak uważa. Wówczas odpowiedział im; życie ludzkie składa się ze skończonej ilości chwil, które bardzo szybko przemijają. W każdej chwil człowiek może stanąć przed Bogiem. Musi być stale na to gotowy, gdyż nie zna chwili, kiedy przyjdzie mu zdać sprawę z dzierżawy, która została mu przez Boga powierzona. Z tej historyjki płynie taki oto niebanalny morał, że czas trzeba przeżywać w ciągłej gotowości na spotkanie z Bogiem. Nie można tego przygotowania odkładać na ostatnią chwilę, której może nam zabraknąć. Bardzo często jest tak, że dopiero w chwili zagrożenia, nieszczęścia, czy też ciężkiej choroby, wedle reguły jak trwoga to do Boga, ludzie zaczynają myśleć o tym jak tu się przygotować na spotkanie z Bogiem. Jak tu nadrobić stracony czas? Przykład Karola Boromeusza pokazuje, że cały czas mamy być gotowi na spotkanie z Bogiem. Tu nie chodzi o obsesyjne myślenie o tym kiedy umrę. Chodzi raczej o pozytywne zaakceptowanie własnej śmiertelności i uznanie, że życie nasze nie kończy się w momencie kiedy ostatnia betonowa płyta przykryje naszą trumnę. W każdej chwili naszego życia mamy mieć zapaloną latarnię, tak aby przychodzący Pan zastał nas czuwających. Nie wolno tego przygotowania odkładać na ostatnią chwilę. Przykład Maryi jest w tym kontekście bardzo wymowny. Jej czas ziemskiego życia był stałym oczekiwaniem na spotkanie z Bogiem, był czasem wypełnionym obecnością Boga, stałym zawierzeniem jego opatrzności. Maryja jest wzorem stałej gotowości powiedzenia Bogu ?Taka Twoja Wola?.
Nasz czas życia ma być czasem oczekiwania. Oczekiwania na spotkanie z wiecznością, które dokonuje się w momencie śmierci. Śmierć kończy tylko ziemskie przeżywanie czasu. Czy istnieje czas po śmierci to już inna sprawa nad którą należałoby się zastanowić. Skoro przyjmujemy, że istnieje czyściec czyli miejsce gdzie dusze zmarłych przygotowują na spotkanie z Bogiem poprzez oczyszczenie a to zawsze jest pewnym procesem, należałoby przyjąć, że mamy tu do czynienia z jakimś doświadczeniem czasu. No chyba, że wszystko dokonuje się w momencie śmierci? Zostawiając na boku te spekulacje, trzeba powiedzieć, że czas życia na ziemi powinien być czasem dobrego życia, życia zgodnego z wartościami ewangelicznym wyrażającymi się praktycznie w szacunku i życzliwości dla drugiego człowieka. W ten sposób w czasie życia tu na globie ziemskim człowiek gromadzi sobie kapitał na życie wieczne do którego przepustką jest suma dobra wyświadczona bliźnim. Im więcej tego dobra zostało uczynione, tym pewniejsze nasze uczestnictwo w wieczności. Jeden z filozofów powiedział kiedyś, że Pan Bóg nie patrzy na człowieka pod kątem ilości przeżytych lat, tylko pod kątem sumy dobra jaką udało mu się w życiu zrealizować. Nie ważne, czy ktoś miał 50 czy 90 lat, ważne jest to ile ów człowiek dobra w swoim życiu uczynił. Ktoś może przeżyć 100 lat i mieć puste konto, gdyż nie zgromadził przez całe życie żadnego dobrego kapitału na życie wieczne. My czasem tego nie rozumiemy i cieszymy się jak ktoś przeżył 100 lat. Mówimy ale łaskę dostał tyle żył? Nie pytamy już ile dobra przez to życie uczynił. Długie życie, które nie jest dobrym życiem jest mało wartościowe! Długie życie może być pustym życiem, radykalnym brakiem lub zaprzeczeniem dobra. Dla Boga jest bowiem zupełnie nie istotne kto ile ma lat. Bóg nie rozlicza nas bowiem z ilości przeżytych lat tylko z ilości uczynionego dla innych ludzi dobra. Ktoś zapyta, ile to czynów trzeba wykonać aby być dobrym, ile trzeba aby zgromadzić poważny kapitał aby liczył się przed Bogiem, 10, 30, 100 czy może 1000 dobrych uczynków. Niektórzy są kolekcjonerami dobrych czynów od oka ludzkiego. Wydaje się im, że jak zrobią coś co ludzie widzą i pochwalą to tak samo jest u Boga. Nic bardziej mylnego. A przecież jak powiada Ewangelia: ?lewa ręka nie powinna wiedzieć co czyni prawa?. Odpowiedź jest taka, wystarczy tylko 1 szczerze i z dobrą intencją wykonany uczynek. To już jest jakaś podstawa! Ludzie mają jednak duży problem ze szczerością swych intencji. Czasem trapi ich zazdrość, która jest jedynym grzechem z którego nie ma żadnej przyjemności. No bo ja ktoś pije, czy rozpustę czyni to przynajmniej ma radość i zadowolenie. Grzeszy z przyjemnością? W przypadku zazdrości nic z tego, tylko męczarnia bo inni mają a ja nie, a co tu zrobić kiedy nie można żadnym sposobem mieć tego co inni mają. Życie w czasie napiętnowanym zazdrością jest bardzo ciężkie. Często ludziom się wydaje, (dobrze, że tylko wydaje) że Pan Bóg myśli tam samo jak i oni. To zwykły antropomorfizm z którego jak do tej pory myślenie religijne się nie wyleczyło i nie wyleczy. Czasem ten antropomorfizm jest bardzo prymitywny, co wynika z braku intelektualnej refleksji nad wiarą i religią. ?Moje myśli nie są waszymi myślami?. Ludziom, jak powiedział to kiedyś uczony o sarkastycznej duszy, największy ból sprawia myślenie i to myślenie o rzeczach bardzo ważnych. Psychologia współczesna potwierdziła ten sarkazm, który stał się smutną aczkolwiek realistyczną PRAWDĄ o człowieku.
Niezmarnowany czas to taki, w którym realizujemy dobro na podstawie słusznych, szczerych i autentycznych intencji. Kiedy nie jesteśmy takich intencji pewni trzeba od działania się powstrzymać aby uniknąć bycia moralnym hipokrytą. Ważna jest szczerość intencji, którą w sobie odkrywam. Tak samo jest z tymi którzy marnują czas i przychodzą do Kościoła no bo tak trzeba, bo tak mamusia i tatuś mówią, a ktoś jeszcze przychodzi aby babcia nie płakał, aby sąsiad nie powiedział czegoś złego. Jedno chodzą dla księdza, inni dla organisty a inni jeszcze tylko po to, aby pokazać innym co nowego sobie kupili. A nuż może zazdrość u kogoś wywołają? Jeśli ktoś przychodzi z takimi intencjami to faktycznie traci czas i zajmuje przestrzeń w Kościele. Rodzi się pytanie; o mój własny indywidualny wybór i o moje świadome powiedzenie Bogu ? TAK lub też NIE. Nikt za nikogo w tej ważnej sprawie nie może przecież zadecydować. W Kościele jest stanowczo za dużo bezmyślnych gapiów!!!Dlatego tak ważny jest dobry wzorzec przeżywania czasu. Wzorzec, który pozwoli właściwie go ukierunkować. I jeszcze jedna uwaga, którą można wyrazić parafrazując słowa wielkiego filozofia. Źle jest kiedy ludzie spędzają czas w towarzystwie ludzi głupich. Człowiek z natury powinien od głupoty uciekać. Jak przez całe życie będzie przebywał z głupimi, to tak głupotą nasiąknie, że i po śmierci się jej nie pozbędzie. Różnica jest taka, tu jest ze swoją głupotą w towarzystwie innych głupców, zaś po śmierci przez całą wieczność będzie z nią sam na sam. To okropna kara na jaką się sam wystawi, no bo przecież nie Bóg. Źle jest kiedy od głupich przejmujemy wzorce przeżywania czasu. Dlatego spędzajmy czas z ludźmi mądrymi od których możemy się czegoś nauczyć. A że człowiek uczy się aż do śmierci, trzeba nam stale szukać ludzi mądrych, którzy nieco ekstrawagancko i z lekkim przymrużeniem oka patrzą na ten świat pełen cudaków i dziwaków mając jednocześnie głębokie przekonanie, że stale jest w nim obecny ?Boski Poeta Świata?.
Kiedy czas przenika miłość i dystans do tego co światowe, nasze przeżywanie czasu staje się mniej dramatyczne. Wyzbywamy się opartego na kompleksie i frustracji przeświadczenia, że czas jest ludożercą z którym musimy walczyć na wszelkie możliwe sposoby. A kiedy jeszcze zdamy sobie sprawę, że czas znajduje swój ostateczny finał w Bogu jako punkcie Omega, to jego przeżywanie staje się także na swój sposób doświadczaniem samej wieczności. Zresztą Platon powiedział; ? czas to tylko ruchomy obraz wieczności?